poniedziałek, 15 czerwca 2015

Po czym Japończycy oceniają innych?

Wielokrotnie się zastanawiałem, co jest dla innych ważne przy pierwszym spotkaniu. Na co zwraca ktoś uwagę, gdy mnie poznaje.... na twarz? włosy? buty? Co takiego determinuje nas do określonego zachowania, podejścia względem drugiej osoby? Podejrzewam, że każdy z nas miał podobne myśli i pewnie każdy z nas  (świadomie bądź nieświadomie) ma jakieś swoje "wytyczne".

Zanim napiszę czym kierują się Japończycy, chciałbym, żeby każdy z Was się zastanowił na co zwraca uwagę rozmawiając z nowo poznaną osobą. :) Może się okaże, że jesteście bardziej japońscy niż myślicie. :)

Pierwszą rzeczą, na którą zwracają uwagę to wiek drugiej osoby. To pozwala na odpowiednie nastawienie rozmowy, ukierunkowanie wypowiedzi i używanie odpowiednich struktur gramatycznych/grzecznościowych. Przykładowo, im osoba starsza, z tym większym szacunkiem powinniśmy się do nie zwracać.

Kolejna rzeczą, na którą Japończycy zwracają uwagę podczas rozmowy to dialekt. Pozwala im to odgadnąć skąd dana osoba pochodzi, bez zadawania zbędnych pytań. :) Mogą w ten sposób posłużyć się np. utartymi stereotypami (podobnie jak w Polsce na temat Poznaniaków, Górali czy Ślązaków). Pozwala to np. uniknąć niezręcznych tematów, czy "wpadek". :)

Ostatnią rzeczą która może wydać się trochę dziwna (mnie lekko zdziwiła) to grupa krwi.... Kilka razy spotkałem się z pytaniem o to, jaką mam grupę krwi. Oczywiście co odpowiedziałem? - Nie wiem.... Zastanawiałem się, po co im moja grupa krwi? łot de hel? O co chodzi? Dopiero po drugim pytaniu o grupę krwi, zapytałem się ale po co, jakie to ma znaczenie? ... Usłyszałem, że w Japonii każdej grupie krwi przypisywana jest odpowiednia charakterystyka osobowości. 

Tak np. ludzie z grupą krwi A są uważani za niezwykle miłych i spokojnych.  Nie chcą nikogo urazić, ale przez to rzadko wyrażają swoje zdanie i opinie. Dzięki swojej perfekcji chcą osiągnąć sukces i harmonie. 
Posiadacze grupy B są natomiast przeciwieństwami poprzedników.  Jednostki ceniące sobie indywidualizm, mające swoje zasady. Są urodzonymi i gotowymi do działania optymistami.

Najlepszą grupą krwi jest grupa 0. Jej posiadacze są zazwyczaj otwarci, energiczni i pełni pozytywnej energii. Potrafią dopasować się do zmieniających się warunków i zawsze mówią prawdę. Jedną z posiadaczek tej grupy krwi jest Bunny Cukino (Usagi Tsukino).
Tak dla przypomnienia: :)


Za najgorszą natomiast uważa się grupę AB. Wynika to z tego, że przypisuje się jej cechy zarówno grupy A, jak i grupy B. W wyniku tego połączenia takie osoby uważane są za chwiejne emocjonalnie i nieobliczalne, ale za to godne zaufania i odpowiedzialne. 

Tutaj mógłbym zamknąć temat, ale tak naprawdę jest jeszcze jeden sposób na dowiedzenie się czegoś o drugiej osobie. Jeśli wcześniej napisałem, że pytanie o krew wydało mi się dziwne, to to pytanie mnie zwaliło z nóg... Pewnego razu po formalnym przedstawieniu się usłyszałem: Sadomaso? Jesteś sado czy maso? Trochę mnie wcięło, przyznam, że oprócz głupkowatej miny i "yyyyy, co?" nie byłem w stanie nic powiedzieć. :) Po króciutkim szoku i powtórnym pytaniu odpowiedziałem, że nie wiem... :) Potem jeszcze kilka razy inne osoby zadały mi takie pytanie, oczywiście ma to formę żartu. Jest zadawane między rówieśnikami, osobami o bardziej "luźnych" relacjach.

Teraz krótka instrukcja, jak sprawdzić czy ktoś jest sadystą, czy masochistą - bo przecież

nie każdy musi to wiedzieć. :)

Jedna osoba wyciąga do przodu pięść (tak aby kciuk i palec wskazujący były na górze). Następnie osoba "sprawdzana" ma położyć na pięści (w dołeczku z kciuka i palca wskazującego) swoją brodę. Cały myk polega na tym, gdzie osoba "sprawdzana" skieruje swój wzrok. Jeśli spojrzy w dół, to znak, że jest masochistą, jeśli natomiast będzie patrzeć do góry (w kierunku naszych oczu) to znak, że jest sado. :) Przypomnę, że jest to rodzaj zabawy, żartu i jeśli się z takim czymś spotkamy, to nie musimy od razu uciekać... :)

* Powyższy opis nie jest generalizacją i niekoniecznie musimy się tego trzymać jako instrukcji czy pewnika. Profilaktycznie podkreślę, że nie jest to tekst popularnonaukowy, ale moje luźne spostrzeżenia i obserwacje - aczkolwiek poparte pewną wiedzą... i jako takim humorem. :)

niedziela, 7 czerwca 2015

Rasizm w Japonii

Czy Japonia to kraj rasistów i ksenofobów? 
Czy można usłyszeć w tym kraju takie stwierdzenia jak:
  • nigdy nie będziesz u siebie!!!
  • nigdy nie zostaniesz zaakceptowany przez Japończyków!!!
  • po co tu przyjechałeś?!
  • nigdy nie zrozumiesz tej kultury!!!
Czy można? TAK.... Niestety można usłyszeć takie słowa od jednej grupy ludzi - od innych obcokrajowców... < Oczywiście nie chcę generalizować, żeby była jasność. :) > Nie wiem dlaczego tak jest, może dlatego, że niektórzy uważają Japonię za coś mało osiągalnego, coś dla "wybrańców". 

Niedawno w kolejce do kasy biletowej spotkałem obcokrajowców, którzy byli lekko poruszeni moim widokiem... Od razu zostałem zmierzony spojrzeniem, a po chwil wywiązała się rozmowa, a raczej dialog: my tutaj studiujemy już 1,5 roku, nie to co Ty - nie wiedząc co tutaj robię i jak długo tutaj jestem - japońskie społeczeństwo nigdy Cie nie zaakceptuje!! Najśmieszniejsze jest to, że tego typu komentarze słyszałem jedynie od tych cudzoziemców, nigdy od Japończyków. 
Obcokrajowcy często się sami dzielą np. na to, co kto robi. Kto jest tylko turystą, kto studentem, kto np. uczy angielskiego a kto ma "prawdziwą" pracę... O co chodzi? Nie rozumiem tego. Jest to trochę smutne, bo kwestie typu: kogo, jak i kiedy zaakceptują Japończycy, często napędzają na siebie sami przybysze - przekonani o własnej "boskości", która przejawia się chociażby w tym, że to Oni wiedzą co myślą sami Japończycy...

Z mojego punktu widzenie mieszkańcy Japonii są bardzo tolerancyjni i przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców. Rozmawiając wielokrotnie z Japończykami na temat ich podejścia do obcokrajowców zawsze wypowiadali się pozytywnie (co mnie trochę nie dziwi, bo w końcu rozmawiali z gaijinem). Poruszając natomiast ten temat z przyjaciółmi i pytając o prawdziwy a nie poprawny stosunek do przybyszów, odpowiadali podobnie, że nie mają nic przeciwko cudzoziemcom, jeśli tylko Ci będą tylko szanować ich kulturę i zwyczaje.
Natomiast to, że Japończycy są trochę mniej otwarci w pierwszych kontaktach, czy bardziej ostrożni z rzucaniem się na szyje nowo poznanym  osobom, wynika bardziej z ich kultury niż z uprzedzeń.

Jeśli chodzi o samych Japończyków, to trzeba pamiętać, że jest to wciąż społeczeństwo bardzo homogeniczne. Niedawno w mediach było głośno na temat japońskiej ksenofobii, a to za sprawą wygrania konkursu piękności przez Arianę Miyamoto, która jest półkrwi Japonką. Niektórzy zarzucali jej, że jest za mało "japońska". Trudno się nie zgodzić z tym faktem, że jest to przejaw pewnej nietolerancji, ale chciałbym zauważyć, że problem ten był chyba głośniej i dłużej wałkowany w świecie niż samej Japonii. Poza tym, podejrzewam, że podobne komentarze pojawiałyby się i w naszym kraju, gdyby w Polsce miała miejsce podobna sytuacja.

Oczywiście nie chodzi mi tutaj o to, żeby od dzisiaj wszyscy się ubóstwiali, a każdy cudzoziemiec szczerzył uśmiech do drugiego przybysza, ale o to żeby po prostu się szanować :)

Ps. Oczywiście to jest moja subiektywna ocena :)





sobota, 6 czerwca 2015

Japońskie Ofuro

Dzisiaj chciałbym napisać o czymś, co wielu osobom - zwłaszcza z Zachodu - może wydać się nieco dziwne... 
Mowa tutaj o japońskiej kąpieli (furo/ofuro), która zdecydowanie różni się od tego, jak my ją pojmujemy.

Ofuro お 風 呂 jest to rodzaj japońskiej łaźni, a może nawet całego rytuału związanego z kąpielą. Na ogół jest to wanna (znacznie głębsza i mniejsza niż te na zachodzi), lub mały basenik, a w Onsenah (japońskich łaźniach publicznych) cały kompleks wodny, często umieszczony zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz budynku. Najważniejszą  różnicą jest to, że furo bynajmniej nie służy do mycia się, a do relaksu i odpoczynku. Ten typ kąpieli jest prekursorem zachodniego stylu jacuzzi. Za każdym razem przed skorzystaniem z tego przybytku należy się dokładnie obmyć. Zarówno w domach, mieszkaniach jak i ośrodkach typu Onsen przy wannie z gorącą wodą znajdują się - nazwijmy to- "siedzące prysznice". Są to małe stołeczki umieszczone pod ścianą na których bierze prysznic (w zależności od miejsca może to być prysznic (z baterii) jaki i po prostu miseczki którymi nabieramy wodę i się polewamy.


Poniższe zdjęcie przedstawia domową łaźnię, natomiast kolejne dwa zdjęcia pokazują troszkę większą w czymś w rodzaju hostelu/akademika.





Kolejną znaczącą różnicą jest to, że taką kąpiel zazwyczaj bierze się w kilka osób - oczywiście nago i z rozróżnieniem na płci... oczywiście.:) Bardzo często jest to nie do przeskoczenia dla obcokrajowców, zwłaszcza na początku. Często pomimo obyczaju nagości, cudzoziemcy korzystają z łaźni w strojach kąpielowych.

Przyjeżdżając do Japonii miałem świadomość jak i z czym się to je, ale nie miałem pojęcia, że taki sposób kąpieli jest tak bardzo popularny. Jakież było moje zdziwienie, gdy osoba tłumacząca mi zasady korzystania z łazienki powiedziała: 
- Czekaj, wezmę ręcznik i razem się umyjemy to zobaczysz co i jak...
Troszkę się zdziwiłem, nawet chyba bardzo bo po zobaczeniu mojej miny mój rozmówca automatycznie się wycofał i powiedział, że w sumie mogę się myć sam...
Więc zawsze dostawałem możliwość skorzystania z kąpieli jako pierwszy i w samotności .
Dostawałem... do czasu :) Po jakichś trzech tygodniach, wszyscy moim (nazwijmy to) japońscy współtowarzysze chcieli się wybrać do Onsenu i zapytali się czy nie poszedłbym z nimi... Zgodziłem się, bo zawsze chciałem zobaczyć jak tam jest, jak to wygląda <chodzi mi tutaj oczywiście o Onsen>. :) zwłaszcza, że całość wyprawy miała się skończyć na jakimś dobrym jedzonku :) Muszę powiedzieć, że było warto, pomijam oczywiście pierwsze skrępowanie i zawstydzenie. Nie spodziewałem się, że to miejsce może być tak genialne!!!

Onsen jest to jedna z tych rzeczy które przeniósłbym do Polski. Niesamowity relaks, odpoczynek... cała otoczka i wygląd takiego miejsca robi wrażenie (oczywiście na przykładzie tych miejsc w których byłem). Polecam każdemu, kto ma tylko okazję spróbować. :)